Często słyszę \”miałam dobre dzieciństwo, rodzice dbali o mnie, niczego mi nie brakowało, nie bili mnie, miałam wszystko i właściwie to powinnam być szczęśliwa ale nie jestem…dlaczego?\” I tu często dodatkowo pojawia się poczucie winy, że w ogóle śmiem tak mówić i narzekać.
W przypadku przemocy fizycznej nie ma wątpliwości, ona jest jawna, jej efekty widoczne są gołym okiem np. gdy w domu jest alkohol, dzieci chodzą brudne, głodne, pozostawione same sobie. Trzeba też pamiętać o tym, że zachowania takie jak ruganie, obwinianie, wyśmiewanie, upokarzanie, zawstydzanie, straszenie porzuceniem, celowe stawianie dziecka w przerażających lub przytłaczających sytuacjach, nieodzywanie się do dziecka, nienawistne spojrzenia, zachowania podkopujące poczucie własnej wartości i tożsamości czy umniejszające jego szacunek względem siebie to też przemoc.
I jest jeszcze inny rodzaj zaniedbania, o którym już tak często się nie mówi, bo jest trudniejszy do zauważenia i często dotyczy tzw. \”porządnych domów\” (choć nie tylko!), gdzie z zewnątrz wszystko wygląda pięknie, ładnie. Dzieci są zewnętrznie zadbane, ładnie ubrane, nakarmione, dba się o ich edukację, chodzą do dobrych szkół, na zajęcia dodatkowe, często też otrzymują etykietki \”grzecznych i ułożonych\”. Rodzice natomiast to osoby dobrze sytuowane, na wysokich stanowiskach, cieszące się dużym uznaniem społecznym. Z pozoru zdrowe, normalne rodziny.
Ale to, że ktoś jest profesorem, lekarzem, prawnikiem czy też super prosperującym przedsiębiorcą wcale nie oznacza, że jest osobą o stabilnej i dojrzałej osobowości.
Często (nie zawsze) w takich domach mamy do czynienia z zaniedbaniem, którego nie widać gołym okiem, które jest ukryte i działa bardzo podstępnie niosąc druzgocące skutki i problemy psychiczne w dorosłości.
O czym mowa? O zaniedbaniu emocjonalnym. Ma ono miejsce wtedy, gdy w dzieciństwie doświadczamy rodziców wycofanych, niedostępnych, niedojrzałych emocjonalnie, gdy nie okazywano wystarczającej wrażliwości na nasze potrzeby emocjonalne lub całkowicie je ignorowano, gdzie nikt nie odzwierciedlał naszych uczuć i często nie mieliśmy prawa ich wyrażać, gdzie nie mieliśmy poczucia, że jest ktoś do kogo zawsze można się zwrócić i na kogo zawsze można liczyć i przyjmie nas ze wszystkim przez co przechodzimy i przeżywamy bez osądzania, oceniania, stawiania warunków i oczekiwań.
Rodzice, którzy sami nie dorośli emocjonalnie, boją się bliskości bardzo często dużo pomagają zewnętrznie, koncentrują się na zapewnieniu warunków, by dzieci były ubrane, wykształcone ale całkowicie ignorują ich potrzeby emocjonalne. Dzieje się tak zazwyczaj dlatego, że sami żyją na wyparciu, są nieświadomi tego, że sami są poranieni i straumatyzowani, ich własne emocje i potrzeby emocjonalne wzbudzają w nich tak duży dyskomfort, że czują się nieswojo w obliczu uczuć własnych dzieci dlatego niejednokrotnie nie szanują ich, ignorują lub co gorzej wymierzają za nie karę. W takich domach dba się również o to, by rodzinne konflikty broń boże nie wyszły na światło dzienne i jest presja, by wbrew wszystkiemu utrzymać iluzję dobrej i szczęśliwej rodziny, nie można robić rzeczy, które spotkałyby się z dezaprobatą rodziców/rodziny…
I często na poziomie intelektualnym wierzymy, że byliśmy kochani ale tak naprawdę nie potrafimy sobie przypomnieć chwil bliskości z rodzicami, w głębi duszy nie czujemy odrobiny miłości i często dopada nas poczucie przeszywającej pustki i dziury….
Oczywiście tacy rodzice czy też ludzie niedojrzali emocjonalnie są zupełnie nieświadomi tego co robią a przy tym niezdolni są do jakiejkolwiek autorefleksji, rzadko przyznają się do błędu czy też przepraszają. Obawiają się prawdziwych uczuć i bliskości, stosując różne strategie emocjonalne próbują dla własnej wygody kontrolować innych, usiłują rządzić ich życiem, wtrącają się w ich sprawy i są przekonani, że wiedzą co jest dla nich \”dobre\”. Są niewrażliwi emocjonalnie, nie szanują uczuć i potrzeb innych (bo tak naprawdę nie szanują swoich), często lekceważą je, mają niski poziom empatii, ciężko im przyjąć, że inni mają własne, unikatowe umysły i procesy myślowe. Nie szanują różnic światopoglądowych, są poddenerwowani odmiennymi poglądami i opiniami i uważają, że wszyscy powinni myśleć tak jak oni, przejawiają ciasne poglądy i nie docierają do nich złożone argumenty, mają trudności z myśleniem abstrakcyjnym. Są nieelastyczni, upierają się przy swoim zdaniu, wszystko jest dla nich albo białe albo czarne, nie istnieje nic pośredniego. Rodzicielstwo bardzo często oznacza dla nich wpajanie swoim dzieciom posłuszeństwa, nie zaprzątają sobie głowy ich uczuciami a skupiają się jedynie na nauczeniu dzieci, jak powinny się zachowywać. Nie potrafią zaoferować dzieciom bezwarunkowej akceptacji zapewniającej dobry start w dorosłe życie a przy tym uważają, że nie mają sobie nic do zarzucenia, jeśli widzą problem to tylko w dziecku, są przekonani o własnej nieomylności, często ignorują fakty i obwiniają innych. Nie potrafią sobie radzić z lękiem, stresem i silnymi emocjami i często reagują na nie w sposób reaktywny lub wycofaniem, ucieczką. Mają skłonność do odwracania ról np. od dziecka oczekują uwagi, pocieszenia, opieki, wysłuchania i zrozumienia. W skrajnych przypadkach ich interakcje z innymi sprowadzają się do wydawania rozkazów i poleceń, wybuchów gniewu lub izolowania się od życia rodzinnego – cechują się liberalnym podejściem, minimalizują problemy i unikają odpowiedzialności i zajmowania się jakimikolwiek przyziemnymi sprawami (niech inni to zrobią i podejmą decyzję).
Oczywiście nie wszyscy niedojrzali emocjonalnie rodzice są tacy sami i posiadają wszystkie wyżej wymienione cechy, wcale nie muszą. Niemniej jednak faktem jest, że często bardzo dobrze wywiązują się z obowiązku dbania o fizyczne i materialne potrzeby dzieci, tutaj dają o wszystko co potrzeba i na co tylko mogą sobie pozwolić finansowo. Jeśli jednak chodzi o emocjonalne potrzeby dzieci, często zupełnie nie zdają sobie z nich sprawy i po prostu je lekceważą. I posiadanie takich rodziców niejednokrotnie wzbudza dużą dezorientację u dzieci. Z jednej strony rodzice dbają o nas zewnętrznie, teoretycznie kochają, poświęcają się z drugiej pojawia się okrutna samotność, bolesny brak bezpieczeństwa i bliskości emocjonalnej z rodzicami….
I o ile zaprzeczanie bolesnej prawdzie na temat naszych rodziców w dzieciństwie chroniło nas, w dorosłości nie przynosi niczego dobrego. Sprawia jedynie, że później ślepo dążymy za miłością, uwagą, akceptacją, uznaniem lub mamy paraliżujący lęk przed bliskością, uciekając w różne mechanizmy, kompulsje tłumimy swój ból i zmagamy się z pustką i niejednokrotnie nie potrafimy rozpoznać sytuacji, w których same zostajemy krzywdzone albo krzywdzimy i nadużywamy siebie bądź innych. Dzieci, które doświadczają niedojrzałych emocjonalnie są przekonane, że tak wygląda normalność, niejednokrotnie wmawia się im, że to wszystko przecież dla ich dobra i potem często odgrywają ten sam scenariusz w stosunku do swoich dzieci (lub całkowicie odwrotny choć równie krzywdzący), chcąc udowodnić sobie samemu, że rodzice słusznie z nim postępowali i błędne koło się zamyka, póki nie znajdzie się ktoś kto znajdzie w sobie dość odwagi, by zaglądnąć w siebie i dotknie swojej prawdy i bólu i uzdrowi go. I nie potrzebujesz do tego swoich rodziców, zapomnij o tym, że oni uznają Twoje krzywdy i zażalenia (ich poziom świadomości jest tak niski, że nie zrozumieją), w tym wszystkim nie chodzi o nich a o Ciebie – o to byś uznała siebie i swoją krzywdę, przestała zaprzeczać swojej prawdziwej naturze, dała sobie prawo do wszystkich emocji, na które wcześniej nie było ani zgody ani przestrzeni, przestała się łudzić, że znajdzie się ktoś kto wypełni Twoją dziurę emocjonalną, byś uznała swoje wewnętrzne dziecko, pozwoliła mu wybrzmieć i dorosnąć i oczyściła z tego swoją energię. Więcej o skutkach niedojrzałych emocjonalnie rodziców w następnym poście.
Ściskam,
Karolina